piątek, 31 stycznia 2014

pech pech pech !

Urządza ktoś może konkurs na pechowca roku ? Zgłaszam się! Nie, ja go wygrywam z miejsca. Zaczęło się od wczoraj.
Miałam umówioną wizytę u kosmetyczki, ale musiałam ją przesunąć na dzisiaj, ponieważ wyskoczyły mi korepetycje z matematyki. Wszystko fajnie, poszłam do K. na obiad, bo od niego blisko na korki. Ubrałam się o 18, wychodzę zadowolona i nastawiona już na wyczerpanie pokładów mojej inteligencji przez następną godzinę. Tylko wyszłam, dostaję SMSa od mojej pani matematyczki, która pisze mi, że coś pomyliła i nie ma dla mnie czasu, oddzwaniam zdezorientowana i okazuje się, że rzeczywiście mam się wrócić, bo z korków nici. Ekstra.
Także dzisiaj idę do kosmetyczki na oczyszczanie twarzy i regulację brwi, w dodatku pomalowała mi jeszcze pani pazurki na jutro. Wszystko super, relaks , pazurki boskie. Potem pojechałam przepalić ten cholerny filtr, który się ciągle zatyka w aucie i do rodzinki na chwilę. Witam się na dworze z psem i z pozycji stojącej w ułamku sekundy padam jak długa na moje stłuczone kolano, bo ślisko i pod górę, to mi noga zjechała. Kolano boli jak nie wiem, spodnie mokre. Weszliśmy, zjedliśmy pampuchy (te kluski na parze i to z jagodami w środku!). I tak siedzę sobie, a nagle K. mi oświadcza, że część mojej twarzy zmieniła kolor na różowy. Pierwszy raz w życiu po kosmetyczce moja twarz zmienia kolor ! I to dzień przed studniówką. Kolano już i tak jest fioletowe, to jeszcze róż doszedł, chyba żeby z twarzą wyrównać...
Przyjechaliśmy do mnie, zalewam K. herbatę. Nic nadzwyczajnego, ale pierwszy raz w życiu oblałam się wrzątkiem zalewając herbatę!
Boję się iść myć, bo może zabraknie ciepłej wody, zepsują się rury albo wywalę się pod prysznicem.
Nie wspominam nawet o tym, że jutro na milion procent wywalę się w szpilkach, skręcę kostkę i tyle z całej zabawy wyjdzie, jak mój pech będzie się kontynuował.
Ale pazurki wyszły :)
A to mój ukochany lakier, który idealnie pasuje do mojej kreacji i zabrałam go ze sobą, żeby pani mi nim pomalowała. Tak, to tylko ja noszę chyba swoje lakiery do kosmetyczki...

wtorek, 28 stycznia 2014

studniówka

Jestem chyba jakaś dziwna, bo każdy się podnieca sobotą. Ja poza moimi wątpliwościami co do sukienki, nie przeżywam w ogóle. W sumie to niezbyt chętnie tam idę, jakoś ostatnio nie mam weny do takich imprez. Fryzura, makijaż, moja mama przesadza.
Ale z drugiej strony, dziewczyny, która z nas nie lubi się poczuć piękna?
Proponujecie fryzurę częściowo rozpuszczoną czy całkiem upiętą?

niedziela, 26 stycznia 2014

Zumba z malinami

Zumba, zumba, zumba i już po. Tak już jest, że wszystko co dobre, szybko się kończy. Dzisiaj również skoczyliśmy na siłownię, co dało w kość mojej nodze (ha ha ha, w kość nodze, ale zabawna jestem...). Trochę relacji foto z zumby, bo obiecałam !

 Nie wiem , co tu właściwie robiłam.


A jeśli pamiętacie, pisałam, że miała ochotę na koktajl malinowy. I udało się. Nasze cudowne Tesco miało w swoich zasobach przepyszne, serio, cudowne malinki mrożone, które w ogóle nie smakowały mrożonką. Byłam bardzo zadowolona i od razu po powrocie do domu dorwałam blendera i miksowałam malinki z jogurtem naturalnym, mlekiem, paroma łyżeczkami soku malinowego taty i łyżeczką miodu. Wyszło przepysznie! Polecam.

sobota, 25 stycznia 2014

Zima

Zima nas w tym roku nie zaskoczyła. Wręcz przeciwnie.Wielu nawet jej wyczekiwało. Jak dla mnie mogła się nie pojawiać. Nie lubię zimy. Ale jedno jest w niej piękne. Widoki, które nam daje. One trochę rekompensują to zimno, które szczerze mnie martwi, bo zamarznę niedługo przy tych temperaturach. Pocieszam się, że w tygodniu ma być koło zera, więc nie jest tak pesymistycznie. Postanowiłam zrobić zimę w wersji makro w tym roku. Zaczęłam tymi zdjęciami.








A co dzisiaj? Dzisiaj kierunek Świebodzice i 3 godziny zumby , czyli maraton zumby. Podzielę się z Wami później fajnymi zdjęciami(o ile takie też będą).
Mam ogromną ochotę na koktajl malinowy i zastanawiam się , czy z mrożonych malin też będzie dobry. Obawiam się, że może nie mieć smaku, ale chyba i tak spróbuję.

niedziela, 19 stycznia 2014

Borówki

Postanowiłam wczoraj zrobić moje ulubione muffinki, do których dorzuciłam mrożone borówki. Szczerze mówiąc, nie dodając nic wyszłoby tak samo, bo mrożonki nie miały w ogóle smaku. Chcecie przepis?
2 białka
3 szklanki mąki
łyżeczka sody oczyszczonej
mus jabłkowy z 4 jabłek(przysmażyć z wodą i zblendować z dodatkiem cukru dla smaku)
owoce ( w takiej proporcji, żeby zbytnio nie rozmoczyły ciasta)
4 łyżki siemienia lnianego
 Tak wyszły:)



Jutro zumba, światełko w tunelu podczas 9 godzin w szkole. A weekend jest za krótki, nie uważacie? W sobotę staram się wyspać, co nawet wychodzi, potem sprzątam w pokoju , a po obiedzie czas leci za szybko. Potem niedziela - znowu się wysypiam, ale i tak cały dzień czuję się śpiąca. Tak już mam. A wieczorem nie dają mi zasnąć przez co w poniedziałek rano czuję się bardziej jak meduza niż człowiek. Moje mięśnie i oczy odmawiają mi posłuszeństwa. Ale i tak nie zmieniłabym swojego życia.

piątek, 17 stycznia 2014

za długo

Przepraszam, że tak zaniedbałam, ale w ostatnich dniach miałam próbne matury. Po czym mój mózg odmawiał współpracy w dalszej części dnia. Po prostu nie byłam w stanie nic sklecić. Szczególnie po matematyce podstawowej czułam się zwyczajnie wyczerpana. Dzisiaj było trochę lepiej, bo mniej zrobiłam, to się mniej zmęczyłam. No zobaczymy, jak to będzie.

Udało mi się dzisiaj wyskoczyć do kina. Film - "Wilk z Wall Street". Nawet niezły, ale 3 godziny filmu to za dużo. Po pierwsze dla moich oczy, a po drugie po prostu nie da się tyle siedzieć w kinie, bo robi się nudno. Film opowiada o niemoralnej karierze budowanej na ludzkiej naiwności i zemście sprawiedliwości. Dość przewidywalny. Nie raz odgadłam następną scenę lub zakończenie. Jak ktoś lubi długie filmy to polecam.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Dla Wiki

Czy ktoś z czytających słyszał kiedyś o torcie tęczowym ? Może robiliście? Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, ponieważ 14-letnia(!) Wika zrobiła taki tort i to jaki smaczny ! Jesteś normalnie moim mistrzem cukiernictwa i szczerze liczę, że kiedyś otworzysz własną cukiernię, w której będę się obżerać w przerwach mojej niekończącej się diety pewnie. I mam taką skrytą nadzieję, że na ostatnie naste urodziny też upieczesz mi jakieś tortowe cudo. :)
Pokażę Wam w paru ujęciach kawałek tortu, ale żałujcie, że nie możecie go spróbować !




I jak to zwykle u mnie bywa - chcę się podzielić z Wami jeszcze jednym tematem. Mam marzenie. Każdy ma marzenia. Macie? Ja mam wiele, ale jedno spowodowało nadmierne oglądanie Top Gear, którego jestem ogromną fanką. Samochody, szybkie i ładne, a na dodatek poczucie humoru 3 prowadzących - polecam bardzo. Ale wracając do marzeń. Chciałabym przejechać się po torze jakimś fajnym autem. Chciałabym się nauczyć jeździć po torze. Adrenalina, kierownica i asfalt bez żadnych przeszkód - wymarzona sytuacja!  Jak ktoś kiedyś będzie chciał mi zrobić dobry prezent , to macie dobry pomysł :)


A tak mój pies boi się papugi

sobota, 11 stycznia 2014

suzuki

Wczoraj postanowiłam zrobić, tak jak wcześniej wspominałam, sernik na zimno dwuwarstwowy z malinami. Wyszedł pysznie, tylko ktoś wlał część żelatyny nie tam, gdzie trzeba i dolna warstwa słabo stężała, ale i tak jest pyszne !





Jeśli ktoś z czytających, ma problem ze zmianą biegów albo po prostu nie umie się do tego przyzwyczaić, bo dopiero zdał prawo - mam dla Was rozwiązanie. Wsiądźcie do suzuki grad vitara. On po prostu każe Wam zmienić bieg, gdy wskazówka obrotomierza przekracza 2, silni zaczyna mruczeć głośniej, a gdy jest przy 2,5 warczy niemiłosiernie krzycząc o wyższy bieg. Przy 3 tysiącach obrotów uszy po prostu tego nie zniosą i z dwójki trzeba przerzucić na trójkę! To auto zwyczajnie nie daje kierowcy odpocząć czy zapomnieć, że to ON prowadzi i MUSI zająć się skrzynią biegów.

środa, 8 stycznia 2014

Zumba, squash

Próbowaliście kiedyś gry w squasha? Polecam ! Szczególnie z kimś, kto się na tym zna. Pozytywna energia, zmęczenie i zakwasy. Szkoda tylko, że tak krótko. Ale i tak niczego nie zamieniłabym na zumbę. Każdy, kto był kiedyś na zumbie, może przyznać, jak pozytywna energia się tam wydziela. Każdemu, kto poszukuje sposobu, żeby schudnąć lub też zwyczajnie się poruszać czy pośmiać polecam zumbę i squasha. Naprzemiennie albo tylko jedno z tych. Spróbujcie !

niedziela, 5 stycznia 2014

Auto i jogurtowiec

Jest wiele rzeczy, które sprawiają mi radość. Lubię spędzać czas z moim K., rozmawiać godzinami o niczym i patrzeć w telewizor kompletnie bez celu, wyjść na spacer, czy pomarudzić mu, że jak zwykle mi zimno. Lubię pójść na zumbę, pośmiać się, potańczyć, poruszać. Lubię krzątać się po kuchni i piec coś, przyprawiać, dosładzać, robić K. kanapki (uważa, że moje są lepsze, bo mu się pewnie robić nie chce:) ), robić herbatę. Ale jest coś, co polubiłam, co jest zwykłą, pospolitą czynnością i większość naszej populacji też to potrafi.
Jazda autem. Nie mówię o wejściu do auta i dostania się z jednego miejsca do drugiego. Nie chodzi mi też o stanie w korki - nic przyjemnego , ani odprężającego. Ale wyjedźmy po 20 w naszym mieście, w stronę Podzamcza. Pusta, dwupasmowa droga, przeważnie bez radarów. W świetnym fordzie, którego prowadzenie to po prostu czysta przyjemność. Kierownica jest, taka jaka ma być, pedały chodzą gładko i sprawnie. Silnik nie narzuca się, jak ten w suzukim. Wyjedźmy na drogę za Wałbrzychem i jazda znowu jest przyjemna ( o ile nie ma za dużo ludzi na drodze).
Jako kobieta, według ogólnego przekonania, nie powinnam się fascynować autami, jazdą nimi. Jednak dla mnie jazda autem to coś więcej, niż przemieszczanie się. Z autem trzeba pogadać, trzeba je zrozumieć, a wtedy wszystko staje się łatwiejsze. Jako młody kierowca nie mam za dużego doświadczenia, ale moje początkowe przygody z ruszaniem go, pokazały mi, że trzeba podejść do auta spokojnie i z wyczuciem. Trochę jak z kotem.
Lubię jeździć i prawo jazdy to najlepsze, co mogłam zrobić.



Jak już się naczytaliście , o ile ktoś wytrwał to, to mam dla Was super przepis. Banalny i pyszny !
Jogutrowiec : 4 galaretki (+opcjonalnie jedna na górę) i 500 ml jogurtu greckiego.
3 galaretki wlewamy do dość płaskich naczyń, czekamy aż stężeją. Następnie ostatnią rozpuszczamy w szklance wody i miksujemy z jogurtem. Galaretki tniemy w kwadraciki i zalewamy jogurtem zmieszanym z galaretką. Wszystko tężeje i mamy pyszne ciasto.
Na spód można dać biszkopciki, a na górę galaretkę i jakieś owoce.


A na dodatek pokażę Wam mojego mokrego psa :)

piątek, 3 stycznia 2014

Muffiny, sernik, autobus

Tak, jak mówiłam, muffiny gotowe. Do trudnych nie należą, jednak lekko mnie rozczarowały. Zwyczajnie nie mają zbytnio smaku. Nawet gdy dodałam więcej miodu i kropnęłam cytryny, żeby nie były takie mdłe - na niewiele się to zdało. Jednakże, jeśli ktoś jest fanem marchewki i bananów - polecam.
oto przepis :)http://siaskowe-gotowanie.blogspot.se/2013/05/marchewkowe-babeczki-naturalnie-sodzone.html

Jak się piekły, to trochę mi się nudziło, muszę przyznać.





Postanowiłam zrobić następnym razem sernik dwuwarstwowy na zimno z babciną konfiturką malinową  . http://siaskowe-gotowanie.blogspot.se/2013/05/marchewkowe-babeczki-naturalnie-sodzone.html ten oto. Ja zmieniłam trochę przepis, bo dodałam danio jeszcze, trochę mniej cukru i do kolorowej warstwy galaretkę. Za to zamiast porzeczki, znalazła się u mnie malinowa konfitura babci. A na górę kolejna galaretka i owoce ! :)


A tak wyszedł mi (jakiś już czas temu) owy sernik.






A tak w ogóle, zastanawialiście się kiedyś, jak przydatne są supermarkety? Wsiadacie koło południa do autobusu, który kursuje z Placu Grunwaldzkiego do jakichś marketów lub do "piątki", która właśnie z tego placu wraca. Kogo głównie możemy spotkać w tych autobusach? Nikogo innego, jak starsze panie, które siedzą koło swoich siatek, które właśnie zabrały z marketu, który jest ich codzienną rozrywką. Ale nie to jest złe, tylko to, jak one patrzą na młodych ludzi (wiem z własnego doświadczenia), gdy ci usiądą sobie wygodnie na przeciwko nich. Zbrodnia! Jak w ogóle można?! To miejsce jej siatki przecież. Chociaż to i tak nic. Kiedyś widziałam, jak pewna pani (na pewno przed 70) wygoniła z miejsca chłopca, który zwyczajnie jej nie widział, bo był odwrócony. Pani zaczęła krzyczeć, że dzisiejsza młodzież jest niewychowana, a ten "gówniarz" nie ma kultury osobistej. I w takich chwilach zastanawiam się, komu tej kultury brakuje.

czwartek, 2 stycznia 2014

Wraz z nowym rokiem postanowiłam zrobić coś nowego, dzielić się z innymi moimi sukcesami ( bo porażkami lepiej nie). Szczerze przyznam, że zainspirowała mnie po części kuzynka (http://mamaleonka.blogspot.com/), a po części blogi kulinarne, które ostatnio ciągle przeglądam i szukam inspiracji do wypieków dietetycznych. Bo na diecie jako takiej staram się być i ma to nawet efekty. Zrzuciłam parę kilogramów, ale teraz wyzwaniem jest dla mnie utrzymać swą wagę.
W weekend przymierzam się do upieczenia ciasteczek marchewkowych. Pokażę Wam efekt tego przedsięwzięcia (o ile coś z tego wyjdzie :) ).

A oto zdjęcia moich bombek, które namiętnie dzień w dzień robiłam od listopada. :)





 Załapały się też pierniczki własnego wyrobu.

Oczywiście to nie cała kolekcja, bo by się tu nie zmieściła !