sobota, 25 października 2014

Powoli

Powoli zaczynam się wdrażać w nową sytuację, w nowe życie, nowe miejsce i cotygodniowe powroty do domu. Do ciągle spakowanej kosmetyczki. Do zmieniających się zajęć co chwilę. Do spóźniających się autobusów i korków o 16. Przyzwyczajam się nawet do niewygodnego łóżka. I ciągle otwartych okien, bo grzeją za mocno (nawet jak dla takiego zmarźlucha, jak ja). Mam jedynie problem z tym, że na uczelni nikt nigdy nic nie wie, a nas traktuje się często jak idiotów, którym trzeba udowodnić, że nic nie potrafią.
Tak ostatnio wygląda moje życia - walizka, kosmetyczka, zeszyty, gotowanie. Nie jest tak źle. 
Tylko pieczenie trochę zaniedbane, bo trzeba schudnąć! Albo chociaż trzymać linię. A moje drożdżóweczki i muffinki stanowczo mi nie pomagają. 
A ostatnio miałam debiut w zupie krem - dyniowej. Zainspirował mnie włoski ser od babci, który leżał w lodówce i nie miał zastosowania. Tak powstał pomysł na zupkę i uwaga - mi (osobie, która z zupami ma na pieńku i nigdy nie umiała ich robić) wyszła i to nawet smaczna. Także mój debiut udany, oby tak dalej.
A więc dalej dalej studenckie życie, trzymajcie za mnie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz