wtorek, 19 sierpnia 2014

Maliny

Ponieważ mam ostatnio i czas, i chęci, i owoce - piekę. Chciałam coś drożdżowego. Miały być bułeczki drożdżowe, które ja nazywam ślimaczkami, z dżemem truskawkowym. Na moje nieszczęście truskawki się zepsuły i dżem wyszedł, ładnie mówiąc, obrzydliwy. Smakował jak truskawki z bardzo gorzkim syropem na kaszel. Fuj.
Ale na szczęście tego dnia w moim domu zjawiły się maliny. Dużo malin. No to dżem malinowy, idealny, jak nic.
Więc dzisiaj od rano brudziłam całą kuchnię malinami. Potem zmęczyłam się gniotąc ciasto. A na koniec wyklinałam robienie bułeczek, bo dżemu w nim było za dużo, nie chciały się lepić, a moje ręce zmieniły kolor na malinowy. Opłacało się. Wyszły. Ale nie tylko wyszły. Pochwalę samą siebie, bo mi samej nawet bardzo smakowały. Pycha.

Oryginalny przepis tu, ale jak wiadomo, mój trochę odbiega od tego. Poza tym dodałam co najmniej pół szklanki mąki więcej, bo inaczej nie odeszłoby od moich palców nigdy!

A dzisiaj wracam w końcu na zumbę. Chociaż znając życie i tak za tydzień coś mi wypadnie i znowu nie pójdę... No nic, grunt, że dzisiaj idę !

Nie mogę go odwrócić,bo jest z telefonu. Wybaczcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz