I co z tą maturą? Jak tu się uczyć, jak taka piękna pogoda za oknem i tyle ciekawych rzeczy się dzieje? Odpowiedzi nie znam, za to mogę powiedzieć, że wiem, co zrobić, aby się nie uczyć. Wstajemy rano, szykujemy się, lecimy na stok(ewentualnie jedziemy na niego autobusem). Później chwilę pojeździć i po południu najlepiej skoczyć jeszcze na miasto i moim przykładem kupić sobie okulary nowe, bądź jakieś inne ciekawe i (nie)potrzebne rzeczy.
Oczywiście udało mi się zrobić 3 zadania z matmy i chwilę poczytać artykuły do prezentacji z polskiego, ale osobiście uważam, że artykuły Clarksona, zebrane w jego książce, są stanowczo ciekawsze od wywodów na temat mody językowej oraz błędów językowych.
Ale jeśli chodzi o narty, to stanowczo nie uważam się za dobrą narciarkę. Co więcej, wcale nie przepadam za jazdą na nartach. Jednak gdy świeci słońce, a na dworze jest powyżej 10 stopni, to nawet ktoś taki, jak ja potrafi się przełamać i czerpać z tego radość. Przede wszystkim słońce. Gdy je widzę, świat staje się piękniejszy i po prostu mam siłę na wszystko.
Ale nie tylko ono mnie przekonuje. Jak pamiętacie (o ile ktoś mnie czytuje częściej) odchudzam się od jakiegoś czasu, a każdy sport wspomaga odchudzanie. Więc - jeździjmy na nartach - to też spalone kalorie!
A teraz idę kupić kijki, może mniej pokracznie będę wyglądać na tych stokach.
Zdjęcia aktualnie tylko z telefonu, na dniach będę robić więcej i zgrywać z aparatu :)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz