poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Livigno

Trzeci raz tam, to już trochę inaczej. Stoki znam, chociaż do dzisiaj nie wszystkie zwiedziliśmy. Restauracje swoje ulubione już też mamy i się ich trzymamy. Wiemy, w których sklepach kupować. Jednak każda perfumeria kusi tak samo. Mamy swoje miejsce, gdzie można pograć w kręgle. Wszystko znamy. Z pozoru.
W Livigno jest bardzo dużo rzeczy do odkrycia. Jest droga, którą nigdy nie jechałam, a jest tam podobno coś do zwiedzania. Są stoki, po których nie zjeżdżałam. Przechodzimy obok restauracji, w których może smacznie dają jeść, ale my idziemy do swoich ulubionych.
Ale zawsze urok tych gór jest taki sam. Gdy nad nimi widnieje niebieskie niebo - wszystko znika i widać tylko białe szczyty. Czasem okalają je jeszcze białe chmurki. I nigdy tego widoku nie będę miała dość. Mogę odwiedzać je co roku i zawsze w taki sam zachwyt będzie mnie ten widok wprawiać.
Ale dużo mówię, a nic Wam nie pokazuję. Teraz może wypada wstawić trochę zdjęć dla potwierdzenia moich słów.





Jak w niebie, prawda?


W tym roku niestety mało skorzystałam z tych gór. Po 3 dniach moje ciało postanowiło się poddać chorobie. Ból gardła, katar, kaszel. We czwartek antybiotyk i tyle z nart. Jednak miało to swoje plusy, bo poleżałam sobie na leżaku w słońcu. Wygrzałam się za każdy deszczowy dzień. Nie ma nic lepszego od słoneczka. W ogóle nasz trawnikowy taras wyglądał raczej jak okolice basenu.

O tak właśnie;)

Ale moja choroba przyczyniła się też do wjechania gondolami Carosello 3000 na górę i porobieniu wielu zdjęć. Już się dzielę z nimi. Ale widoki stamtąd są naprawdę zachwycające. Wcześniej byłam tam raz dwa lata temu i szczerze mówiąc - sama się zdziwiłam, że tam tak fajnie.




Mimo wszystko wiem, że mogłabym zrobić najpiękniejsze zdjęcie, ale i tak nie zrozumiecie o co chodzi, jak sami tam nie pojedziecie. Nie da się komuś opisać czy nawet pokazać na zdjęciach piękna tych gór. Ale mam nadzieję, że może kogoś udało mi się przekonać do wyjazdu na narty, snowborad czy na oglądanie gór. Stanowczo polecam!





wtorek, 22 kwietnia 2014

Livigno a matura to co?

I co z tą maturą? Jak tu się uczyć, jak taka piękna pogoda za oknem i tyle ciekawych rzeczy się dzieje? Odpowiedzi nie znam, za to mogę powiedzieć, że wiem, co zrobić, aby się nie uczyć. Wstajemy rano, szykujemy się, lecimy na stok(ewentualnie jedziemy na niego autobusem). Później chwilę pojeździć i po południu najlepiej skoczyć jeszcze na miasto i moim przykładem kupić sobie okulary nowe, bądź jakieś inne ciekawe i (nie)potrzebne rzeczy. 
Oczywiście udało mi się zrobić 3 zadania z matmy i chwilę poczytać artykuły do prezentacji z polskiego, ale osobiście uważam, że artykuły Clarksona, zebrane w jego książce, są stanowczo ciekawsze od wywodów na temat mody językowej oraz błędów językowych.
Ale jeśli chodzi o narty, to stanowczo nie uważam się za dobrą narciarkę. Co więcej, wcale nie przepadam za jazdą na nartach. Jednak gdy świeci słońce, a na dworze jest powyżej 10 stopni, to nawet ktoś taki, jak ja potrafi się przełamać i czerpać z tego radość. Przede wszystkim słońce. Gdy je widzę, świat staje się piękniejszy i po prostu mam siłę na wszystko.
Ale nie tylko ono mnie przekonuje. Jak pamiętacie (o ile ktoś mnie czytuje częściej) odchudzam się od jakiegoś czasu, a każdy sport wspomaga odchudzanie. Więc - jeździjmy na nartach - to też spalone kalorie!
A teraz idę kupić kijki, może mniej pokracznie będę wyglądać na tych stokach.

Zdjęcia aktualnie tylko z telefonu, na dniach będę robić więcej i zgrywać z aparatu :)!


sobota, 5 kwietnia 2014

Kolorowo

Z racji, że musiałam dzisiaj zrobić maturkę z matmy i muszę do poniedziałku nauczyć się słówek, dzisiejszy dzień był produktywny. Przede wszystkim zapoznałam się lepiej z moim aparatem. Z tego faktu powstały fajne zdjęcie. Poza tym znalazłam nowy przepis i upiekłam. Ciasto znalazłam pod nazwą "biało-czarne", choć dla mnie wygląda jak brązowe jasno-ciemne. Może być to spowodowane tym, że dodałam pełnoziarnistej mąki, co przyciemniło kolor, ale liczy się smak! Po przepis piszcie w komentarzach, ponieważ musiałabym chwilę poszukać.




Zdjęcia malowane światłem, to w zasadzie nic trudnego, ale musiałam chwilę posiedzieć nad ustawieniami. Zabawa była dobra. A efekt końcowy - stanowczo nam się podoba!