W Livigno jest bardzo dużo rzeczy do odkrycia. Jest droga, którą nigdy nie jechałam, a jest tam podobno coś do zwiedzania. Są stoki, po których nie zjeżdżałam. Przechodzimy obok restauracji, w których może smacznie dają jeść, ale my idziemy do swoich ulubionych.
Ale zawsze urok tych gór jest taki sam. Gdy nad nimi widnieje niebieskie niebo - wszystko znika i widać tylko białe szczyty. Czasem okalają je jeszcze białe chmurki. I nigdy tego widoku nie będę miała dość. Mogę odwiedzać je co roku i zawsze w taki sam zachwyt będzie mnie ten widok wprawiać.
Ale dużo mówię, a nic Wam nie pokazuję. Teraz może wypada wstawić trochę zdjęć dla potwierdzenia moich słów.
Jak w niebie, prawda?
W tym roku niestety mało skorzystałam z tych gór. Po 3 dniach moje ciało postanowiło się poddać chorobie. Ból gardła, katar, kaszel. We czwartek antybiotyk i tyle z nart. Jednak miało to swoje plusy, bo poleżałam sobie na leżaku w słońcu. Wygrzałam się za każdy deszczowy dzień. Nie ma nic lepszego od słoneczka. W ogóle nasz trawnikowy taras wyglądał raczej jak okolice basenu.
O tak właśnie;)
Ale moja choroba przyczyniła się też do wjechania gondolami Carosello 3000 na górę i porobieniu wielu zdjęć. Już się dzielę z nimi. Ale widoki stamtąd są naprawdę zachwycające. Wcześniej byłam tam raz dwa lata temu i szczerze mówiąc - sama się zdziwiłam, że tam tak fajnie.
Mimo wszystko wiem, że mogłabym zrobić najpiękniejsze zdjęcie, ale i tak nie zrozumiecie o co chodzi, jak sami tam nie pojedziecie. Nie da się komuś opisać czy nawet pokazać na zdjęciach piękna tych gór. Ale mam nadzieję, że może kogoś udało mi się przekonać do wyjazdu na narty, snowborad czy na oglądanie gór. Stanowczo polecam!
